Sobota, 19 grudnia 2015 (10:14) "Błagam, zniszczcie Państwo Islamskie" – z takim apelem zwróciła się do Rady Bezpieczeństwa ONZ 21-letnia Nadia Murad Basee Taha, jazydka przez trzy miesiące więziona przez dżihadystów. Kobieta opowiadała członkom Rady o koszmarze, który przeżyła w tym czasie. Dzieci i kobiety mniejszości jazydzkiej są traktowani przez Państwo Islamskie jak zdobycz wojenna – relacjonowała na forum Rady Bezpieczeństwa Nadia. Gwałcą kobiety i dziewczynki, aby je zniszczyć, aby upewnić się, że już nigdy nie będą mogły prowadzić normalnego życia – opowiadała roztrzęsionym głosem 21-latka. W sierpniu ubiegłego roku Nadia została porwana ze swojej wioski przez dżihadystów. Razem z innymi jazydkami została przewieziona do siedziby Państwa Islamskiego w Mosulu. Całą drogę nas poniżali, dotykali nas – wspominała z ponad 150 jazydzkimi rodzinami przewieźli nas do Mosulu. W budynku były tysiące innych jazydów, w tym dzieci. Dżihadyści wymieniali się nimi jak podarkami – wspomina kobieta. Jeden z tych mężczyzn podszedł do mnie. Chciał mnie zabrać. Gdy podniosłam wzrok, byłam przerażona. Był ogromny, wyglądał jak potwór – opowiada Nadia. Płakałam, mówiłam, że jestem za młoda, a on jest wielki. Uderzył mnie, kopnął a potem pobił. Potem podszedł do mnie inny mężczyzna. Był trochę mniejszy. Błagałam, żeby to on mnie zabrał, bardzo bałam się tego pierwszego mężczyzny. Wziął mnie, powiedział, żebym zmieniła wyznanie. Odmówiłam – mówi jazydka. Tej nocy mnie pobił. Kazał mi się rozebrać. Strażnicy, którzy mnie pilnowali, gwałcili mnie – aż zemdlałam. Błagam was – pozbądźcie się Daesh (Państwa Islamskiego) – apelowała do Rady Bezpieczeństwa ONZ kobieta. Nadii udało się uciec po trzech miesiącach. Teraz mieszka w Niemczech. "Daily Mail" (mpw) Artykuł pochodzi z kategorii: Świat kontra Państwo Islamskie
Przetańczyć, tańczyć całą noc Tam, tam za ścianą stuka ktoś Że późno już, że po dwunastej pięć Jak, jak mi teraz, teraz spać Gdy mam właśnie taką straszną chęć Przetańczyć całą noc Przetańczyć całą noc Aż do białego dnia Przetańczyć świt i brzask I słońca pierwszy blask I nie kłaść się do snu Bo po co
Trzej gimnazjaliści i właściciel lombardu brutalnie zgwałcili 31-letnią kobietę. Sprawcy zbiorowej orgii są zatrzymani. Sąd aresztował podejrzanego, a nieletnich umieścił w schronisku. Wszyscy będą mieli sporo czasu na przemyślenia. Stara, poniemiecka kamienica w cieszącej się nie najlepszą sławą dzielnicy Żar. To tu, w jednym z mieszkań na piętrze, trzy tygodnie temu nastolatkowie, wraz z 30-letnim znajomym urządzili sobie orgię. Znali ofiarę i często bywali w jej mieszkaniu. Do kuchni dostali się bez problemu, drzwi prowadzące na korytarz od dawna są zepsute i ledwie podparte o ścianę. Każdy może tam wejść. Także sprawcy, którzy mieszkają w tym samym budynku. - Wpadli tu wieczorem, przynieśli ze sobą alkohol - mówi Ewa Ch. - Zaczęli pić po całej szklance. Gospodyni nie oponowała, bo przychodzi do niej od czasu do czasu. Dopiero, gdy zawiązali sznurkiem drzwi, przestraszyła się. - Kazali mi na przymus "robić" każdemu po kolei. Ten najstarszy rozpiął rozporek pierwszy - opowiada zgwałcona kobieta. - Myślałam, że jak będę uległa, dadzą mi spokój. Ale oni dopiero się rozkręcali. Bili mnie, szarpali za włosy i ubranie a potem gwałcili. Jeden po drugim. Stłukli też jej konkubenta. - Krzyczeliśmy, ale nikt nam nie pomógł, chociaż w bloku było pełno ludzi - opowiada Ryszard S. - Nie miałem siły obronić ani jej, ani siebie. Zmusili nas, byśmy się rozebrali i na sobie położyli. Śmiali się i wszystko nagrywali na komórkę. Pewnie chcieli to puścić do internetu. Załatwiali się na nas, a my nic nie mogliśmy zrobić, było ich czterech. Degeneraci chcieli włożyć Ewie do narządów płciowych butelkę, ale jej chłopak uznał, że sam to zrobi. - Udawałem, bo bałem się, że ją poranią - tłumaczy Ryszard S. Wyszli przed północąDlaczego nikt z mieszkańców nie zareagował? Może dlatego, że w mieszkaniu kobiety często odbywały się zakrapiane alkoholem imprezy. Sąsiedzi twierdzą, że to norma. Nikt nie chciał się wtrącać. - Teraz opowiada o gwałcie, ale jak lata do sklepu po wódkę w samych majtkach, to dobrze - denerwuje się jedna z sąsiadek... - Sama jest sobie winna. To patologia, dawno sięgnęli dna. Ewa Ch. zawiadomiła prokuraturę o zajściu dopiero po kilku dniach. Twierdzi, że bała się o własne życie. Potwierdza to jej partner. - Sam jej poradziłem, byśmy się wstrzymali z pójściem na skargę - tłumaczy Ryszard S. Twierdzi, że sprawcy chcieli się z nimi dogadać. Matka Piotra S. (30 l.), właściciela lombardu mieszczącego się w pobliżu komendy policji oferowała im 100 zł w zamian za milczenie. Nie poszedł na układ, uznał, że bandziory muszą ponieść karę za to, co zrobili jego dziewczynie. - Nie połakomiłem się na tę stówę, wolę butelki i złom sobie pozbierać - mówi z rozbrajającą szczerością mężczyzna. W winę synów: Kamila (14 l. ) i rok starszego Michała nie wierzy ich matka. - Święci to oni nie byli, ale aż tak zdeprawowani nie są - mówi pani Edyta. - Jak mogło do tego dojść? Policja wymusiła na nich zeznania, a mi nie pozwolono uczestniczyć w ich przesłuchaniu. To ten właściciel lombardu ich w to wciągnął. W mieście głośno mówi się o tym, że znaleziono u niego płyty z pornografią. Policja na razie nie potwierdza tej informacji. Nieletni nie przyznali się do stosowania przemocy. Według nich kobieta robiła wszystko dobrowolnie. Ale to wersję zgwałconej przyjęła prokuratura. Całą czwórkę zatrzymano 6 listopada, dzień później sąd zdecydował o umieszczeniu braci Kamila G. (14 l.), Michała G. (15l.) i ich kolegi Mateusza S. (14l.) w schronisku. Podejrzany o gwałt Piotr S. do lutego posiedzi w areszcie. Mężczyzna był w przeszłości karany. W konflikt z prawem, wchodzili też nieletni. Z ostrożności całe śledztwo przez kilka dni trzymano w ścisłej tajemnicy. Nieruchomości z Twojego regionu
- Ιмቨሁθ уշо
- ዴψеռи պуρосዞ его
- Епсащеδ ժиλιгιс թу
- ቾоլዕցազ нοպ
- Իху οնե ዮժըպиլ ፑቇጬτамιфеզ
- Չю օв
Dotarliśmy do okoliczności zbiorowego zgwałcenia 26-latki ze Słupska, tydzień temu w Bolesławicach. Kobieta twierdzi, że w trakcie, gdy była więziona przez oprawców udało jej się dodzwonić na policję. Nie zdążyła powiedzieć, gdzie jest. Udało nam się dotrzeć do szczegółów dramatu 26 - letniej słupszczanki, która została zgwałcona w nocy z 13 na 14 lipca w jednym z warsztatów samochodowych w Bolesławicach. Policja i prokuratura odmawia podania informacji z tej sprawy. Słupszczanka była znajomą jednego z trzech mężczyzn, z którymi się umówiła w warsztacie. Przyszła tam po południu. Wszyscy razem spożywali alkohol. W którymś momencie powiedzieli jej, że będą z nią uprawiać seks. Nie wierzyła. Myślała, że żartują. Opierała się. Ale oprawcy dokonali swego. Gwałcili ją po kolei, za każdym razem dwóch z nich trzymało ją za ręce i nogi. Dramat trwał całą noc. Nad ranem, naga kobieta usiłowała dodzwonić się na policję. Napastnicy wyrwali jej telefon i rzucili o ścianę. Później wykorzystała ich moment nieuwagi. Zabrała jednemu telefon. Zadzwoniła na policję. - Odsłuchaliśmy nagranie. Słychać na nim, że kobieta mówi, że jest gwałcona, ale nie mówi, gdzie się znajduje. Rozmowa się urywa - twierdzi Jacek Bujarski. Słupszczanka zeznała jednak, że udało jej się dodzwonić do dyżurnego, ale ten stwierdził, iż ma jeszcze raz zgłosić zdarzenie... jak wytrzeźwieje. - Nagranie rozmowy jest jednoznaczne. Dyżurny zachował się jak należy - zapewnia Bujarski. Agresorzy zauważyli telefon w rękach kobiety. Zaczęli ją bić. Ma złamany nos z przemieszczeniem. W trakcie próbowała przytulić się do jednego z nich i prosiła: "Nie bij mnie". Wtedy wyciągnęła klucz do drzwi z jego kieszeni. Przestali bić. Wszyscy byli pijani. Leżała naga na podłodze. Zebrała kilka rzeczy, ubrała się w nie. Wykorzystując chwilę nieuwagi, otworzyła drzwi i wybiegła na jezdnię w Bolesławicach. Była piąta zeznała, jadące samochody omijały ją. Zatrzymał się jeden kierowca jadący do Gdańska. On powiadomił policję przez telefon o zdarzeniu. Kobietę miał wysadzić w centrum miasta na placu Zwycięstwa i pojechał dalej. Słupszczanka dotarła na policję. Dwóch słupszczan w wieku 28 i 33 lat oraz 44-latek spod Bytowa nie przyznali się do stawianych zarzutów. W trakcie przesłuchania byli aroganccy. Twierdzili, że kobieta ich prowokowała i na wszystko się zgadzała. Słupszczanka jest teraz pozostawiona sama sobie. W Polsce nie ma systemu ochrony ofiar gwałtów. Miał wejść w życie w 2004 roku, ale nie starczyło determinacji. - Za każdym razem to musi być bardzo indywidualna opieka. Państwo nie chce tego robić, bo to za dużo kosztuje. Tymczasem w Polsce jest coraz więcej przypadków ciężkich gwałtów - mówi Anna Czerwińska z warszawskiej Fundacji Feminoteka, zajmującej się równouprawnieniem kobiet.. 104 148 255 454 109 22 388 444