Kulinarne skojarzenia to przekleństwo polskiej polityki. Z głodu zmarła kawiorowa lewica, zaś symbolem ostatniego wyborczego klopsa PO były ośmiorniczki. A co wyjdzie z kursu gotowania, który wyborcom PiS serwują prawicowi dziennikarze? Pytanie na Facebooku: „Jak powinien jeść prawilny Polak?”. I odpowiedź: polska paella z kaczką i owocami morza. Z odesłaniem na stronę PrawicowyInternet, gdzie samo zdjęcie niecodziennej potrawy sprawia, że soki żołądkowe internauty wzbierają gotowe do trawienia. „Miłośnicy prawdziwej paelli powinni przestać czytać ten przepis, by nie oburzyć się, że została ona przyrządzona tak amatorsko, jak amatorsko Platforma rządziła w Polsce” – zastrzega pomysłodawca dania. Na co komu polska paella, skoro można zrobić hiszpańską, oryginalną? Nie wiadomo. Ale prawicowy master chef chyba nie żartuje. Sama powaga i dobre chęci pana od sarmackiej paelli nie są odpowiedzią na pytanie, czy w Polsce istnieje coś takiego jak prawicowa dieta oraz czy w ogóle jadłospis może mieć polityczny odcień. Dlatego właściwszym tropem może być ostatnia kulinarna aktywność znanych dziennikarzy niepokornego nurtu, którzy w przerwach między publicystyczną robotą zabrali się za pisanie książek kucharskich. W przypadku Cezarego Gmyza, nowego korespondenta TVP w Niemczech, mamy do czynienia z książkowym podsumowaniem kulinarnego cyklu „Kuchnia polska” z politykami, którego był gospodarzem w TV Republika. Na stronach „Co nam Gmyz zgotował?” odnajdziemy wzmiankowane wywiady zza patelni i garnków z Antonim Macierewiczem, Andrzejem Dudą czy Jarosławem Gowinem oraz potrawy, jakie z ich pomocą w programie powstały. Ryż na skośne oczy. „Zobaczyć Macierewicza (o którym Gmyz pisze, że to jego ulubiony minister – red.) w fartuszku w malownicze łosie, przygotowującego słynny befsztyk… Bezcenne!” – podkreśla Gmyz w swojej książce. Jego kuchnia polska nazwę zawdzięcza raczej krajowym gościom niż nadwiślańskiemu menu. Macierewicz towarzyszy autorowi przy przygotowaniu polędwicy chateaubriand, Paweł Kowal smaży z nim sznycle po wiedeńsku, Marek Jurek – robi tortillę, Ryszard Czarnecki zaś – na wskroś wschodnie bliny z kawiorem. Swoje miejsce w książce kucharskiej Gmyza mają też jego koledzy po piórze z prawicowych łamów i z punktu widzenia zyskującego dziś na popularności w naszym kraju patriotyzmu konsumenckiego ich kulinarne stylizacje można uznać za bardziej poprawne. Tomasz Terlikowski poleca śledzie w śmietanie, Rafał Ziemkiewicz – chłopskiego gryczoka (zapiekanka z kaszy gryczanej i twarogu), natomiast Paweł Lisicki – zupę z soczewicy. Piotr Semka, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, zabiera z kolei czytelników w samotną podróż po krainie smaków. Choć jego książka ma równie mało oryginalny tytuł („Semka się gotuje”), jej zawartość to nie tylko interesujące przepisy, ale i dziesiątki wdzięcznych kulinarnych gawęd, anegdot czy smacznych cytatów na temat najróżniejszych delikatesów, które zanim wylądują na talerzu – jak zaznacza dziennikarz – wymagają czasem inwencji czarodzieja. Semka bynajmniej nie pitrasi patriotycznie – jego dzieło mogłoby wylądować w księgarni na półce z napisem „kuchnie świata”. Są tam bowiem receptury argentyńskie, brazylijskie, włoskie, tajskie, niemieckie, a nawet cajuńskie (Cajunowie to mieszkający w Luizjanie potomkowie francuskich osadników). W tej przejażdżce po odległych kulturach tylko gdzieniegdzie publicysta wkomponowuje polskie akcenty, często zupełnie zaskakujące. Na przykład opisując nowoorleańską odmianę flagowej potrawy Cajunów gumbo (jednogarnkowe danie z ryżu, warzyw, krewetek z dodatkiem kiełbasy), przytacza słowa magazynu „Cook’s Illustrated”, który ubolewając nad trudną dostępnością autentycznej kiełbasy andouillette, radzi, by zastępować ją polską kielbasą. „A więc choć pod tym jednym względem pobiliśmy kulinarnie Jankesów” – konstatuje Semka. Jego gastrokosmopolityzm nie przeszedł bez echa w recenzjach, które chętnie drukowały media, oczywiście na prawicy. Kolega z redakcji Krzysztof Masłoń docenia kulinarną erudycję Semki oraz jego umiłowanie kucharskich tradycji, ale krzywi się na widok zachwytów nad niektórymi z nich. „Generalnie na wschodzie nie ma specjalnie czego szukać. (…) Semka jest bardziej otwarty, ale on lubi barszcze, których ja do ust nie biorę” – czytamy. Kuchnia azjatycka? „Była kiedyś taka piosenka: jedzcie ryż, a będziecie mieli bardziej skośne oczy. Ja mam oczy wystarczająco skośne i kuchnia europejska całkowicie mi wystarczy”. Dodajmy, że nie chodzi o każdą kuchnię europejską: „Uwagę autora, że lepiej wyskoczyć do Berlina, by delektować się szparagami, przyjąłem z tzw. mieszanymi uczuciami”. Przywodzi to na myśl refleksje innego prawicowego autorytetu Wojciecha Cejrowskiego, który w jednym ze swoich programów obśmiewał jadłospisy Niemców i Francuzów. „Kuchnia niemiecka jest tłusta, ciężka i zupełnie bez fantazji. Nadaje się na wojnę, do czołgu, a nie dla człowieka, który nie ma ochoty tylko trawić cały dzień”. A francuska? Według Cejrowskiego we francuskiej restauracji jest drogo, a w dodatku – uwaga – trudno zrozumieć nazwy potraw. Robert Makłowicz, znany podróżnik i kucharz, podkreśla, że nie da się być dobrym kucharzem i narodowcem. – Kartkując książkę Piotra Semki, zastanawiałem się, w którym wcieleniu jest prawdziwszy? – opowiada Makłowicz. – Kuchnia kłóci się z ideologią, zawsze jest dorobkiem kulturowym wielu narodów, religii. Nie ma w Polsce dań, które można by poświęcić narodowym stemplem czystości. Polityczny wymiar jedzenia. Czy sztuka kulinarna jest całkowicie wolna od polityki? To pytanie postawił recenzent książki „Semka się gotuje”, po czym sam na nie odpowiedział: „W zasadzie tak”. Problem w tym, że politycy mają inne zdanie na ten temat. W styczniu tego roku Witold Waszczykowski, szef polskiej dyplomacji, w wywiadzie dla dziennika „Bild” zapowiedział, że Polska sprzeciwi się dyktaturze rowerzystów i wegetarian. Jedno i drugie jest, zdaniem Waszczykowskiego, owocem polityki lewicowej. To w sumie żadne odkrycie. Zrównanie „lewactwa” ze wstrzymywaniem się od dań mięsnych jest częstym elementem retoryki prawicowych blogerów i publicystów. „Wegetarianizm lewacki nie tylko wyraża wątpliwości w to, że możemy nie stanowić korony stworzenia, co obniża nasze morale, ale w coraz większym stopniu zatruwa umysły młodych ludzi” – czytamy w wywodzie Krzysztofa Sarmackiego na portalu Skoro więc wegetarianie mają żołądki po lewej stronie, trzeźwo myślący prawicowcy muszą jeść mięso. Prawicowa jest miłość do flaków, golonek, befsztyków, rumsztyków i płucek na kwaśno. Jej wyznawcy przed rokiem namalowali swastykę i gwiazdę Dawida na witrynie wegańskiego baru Vegan Burgers w trójmiejskim Wrzeszczu. Twierdzili, że kuchnia bezmięsna jest lewacka i w związku z tym należy ją zwalczać. Jeśli natomiast, zgodnie z powielanym często przesądem, młoda, hipsteryzująca lewica gustuje we frykasach prosto z food trucków, co zostaje tradycyjnie usposobionej prawicy? Może myślenie, które w książce „Dusza światowa” próbowała uchwycić Dorota Masłowska, przepytywana przez Agnieszkę Drotkiewicz: „Ten wysyp sklepów z ekożywnością wydaje się fantasmagorią – kupujesz ideę zdrowia i marzenia o lepszym, uczciwszym życiu nad brzegiem rzeki, ale to jest tylko mrzonka, bo biologicznie i tak jesteśmy przegrani”. Innymi słowy w skażonym biologicznie świecie nie ma znaczenia, czy zjemy jabłko z supermarketu czy organiczne. A przecież nie wiemy, ile razy kupujemy samą ideę organicznego jabłka, o czym wspomina pisarka. Polityczny wymiar jedzenia nie dotyczy tylko Polski. 11 lat temu media w całej Europie powtarzały słowa czeskiego prezydenta Vaclava Klausa, który lewicowca rozpoznawał po… piciu butelkowanej wody oraz jeździe na snowboardzie. Prawicowcy z kolei wybierali narty i czekoladowy krem zamiast na przykład smoothie z jarmużu. Klaus za lewackie uznał też wszelkie sałatki, no może poza sałatką ziemniaczaną, którą czeska tradycja serwuje podczas kolacji świątecznej. O tym, że kubki smakowe mogą być narzędziem ideologicznej walki, przekonali się także Amerykanie. Gdy trzy lata temu w Kongresie toczyła się dyskusja na temat raportu organizacji Food Policy Action dotyczącego znakowania żywności modyfikowanej genetycznie, politycy republikańscy powtarzali, że to tylko „wąski punkt widzenia niezbyt licznej grupy najbardziej ideologicznie nastawionych aktywistów i amatorów organicznych przekąsek”. Z drugiej strony w ubiegłym roku amerykański portal Everyday Feminism rozpoczął kampanię przeciwko modzie na tzw. etniczne jedzenie, sugerując, że jest ona „rasistowska” i „zawłaszczająca elementy zdominowanej wcześniej kultury”. „Gdy mówimy o etnicznej żywności, nie odnosimy się do kuchni francuskiej, włoskiej czy szwedzkich klopsików z Ikei. Zwykle mamy na myśli jedzenie tajskie, wietnamskie, hinduskie, etiopskie czy meksykańskie, czyli z krain zamieszkiwanych przez kolorowych. Sam termin »etniczna żywność« został zarezerwowany dla narodowości egzotycznych z punktu widzenia białego człowieka” – głosił jeden z manifestów lewicującego serwisu. „Jedzenie stało się jedynym identyfikatorem dla miejsc egzotycznych dla Amerykanów: Meksykanie zostali zredukowani do tacos i burritos, a Hindusi – do curry. Ameryka skolonizowała bliskowschodnie menu, jak hummus czy falafel, ale ludzie, jedząc te potrawy, nawet nie myślą o postępującej islamofobii w USA” – czytamy dalej. Konserwatywny kanadyjski portal The Rebel odpowiadał: „To wygląda jak ucieleśnienie marzeń o multikulturalizmie. Czy lewica nagle ma z tym problem?”. Pijąc, wspierasz antykomunistów. Wbrew zastrzeżeniom recenzentów, od polityki w swoich książkach kucharskich nie uciekli Gmyz i Semka. Ten pierwszy rzecz jasna z politykami gotuje, ale wystarczy zerknąć na filmowe relacje z jego spotkań z czytelnikami w różnych zakątkach Polski. Wiele z nich kuchni nie dotyczy wcale, bo czytelnicy bardziej spragnieni są odpowiedzi na pytania o Jarosława Kaczyńskiego, relacje rządu Beaty Szydło i prezydenta Andrzeja Dudy, agentów WSI, historię I i II Rzeczpospolitej, politykę Angeli Merkel czy stosunki Polski i Węgier (na YouTube znajdziemy całą filmową relację z promocji „Co nam Gmyz zgotował?” w Krakowie). Ideologizuje też Semka, pisząc choćby o nieufności wobec kucharzy rozkochanych w stylu fusion: „To zazwyczaj demonstracja pychy kucharzy eksperymentatorów wmawiających sobie i innym, że wszystko można ze wszystkim »patchworkować«, tak jak w ideologii gender. Tak nie jest. Przepisy na potrawy kuchni regionalnych są wynikiem stuletnich doświadczeń i mądrego zrozumienia kompozycji rozmaitych składników”. Gdy natomiast opisuje losy twórców rumu Bacardi i ich perypetie z reżimem Fidela Castro (firma produkuje kubański rum w Puerto Rico), puentuje: „Dobrze wiedzieć, że kupując butelkę rumu z nietoperzem, wspieramy kubańskich antykomunistów”. Robert Makłowicz gotowania redaktorów Gmyza i Semki nie traktuje inaczej niż jako happeningu politycznego. – Szczególnie ten pierwszy ma swoje zasługi dla prawicowej kuchni – to przecież w jego programie minister Macierewicz, odziany w fartuch w łosie, na przemian pichcił i opowiadał o katastrofie smoleńskiej – mówi Makłowicz. Jeśli kulinarne przewodniki opracowują żony piłkarzy, celebryci telewizyjni czy nawet fani Brada Pitta (powstała książka zbierająca wszystkie dania i przekąski, jakie aktor pochłonął w swoich filmach), mogą to robić również prawicowi dziennikarze. – Poziom merytoryczny tych wydawnictw bywa różny. Może właśnie dzięki temu widzowie i czytelnicy mogą docenić fachowość ludzi, którzy naprawdę się na kuchni znają – uważa Makłowicz. Wszyscy, którzy od niepokornych publicystów spodziewali się czytelnej odpowiedzi na wychodzącą z każdej lodówki lewicową propagandową pretensjonalność, będą musieli zadowolić się drobiazgami. Z drugiej strony nie da się ukryć, że popyt na prawilne nawyki żywieniowe jest w Polsce wyższy niż kiedykolwiek, a ostatnio na sympozjum medycznym pobudzał go prof. Bogdan Chazan. Lekarz – cytowany przez „Głos Wielkopolski” – miał stwierdzić, że „osoby o poglądach lewicowych częściej mają problemy z zajściem w ciążę, a przyczyną zaburzeń płodności jest przesadna dbałość o szczupłą sylwetkę”. Prawilny żołądek z pewnością ma wyjątkowo wrażliwe połączenie nerwowe z mózgiem.Kuchnię Pałacu Mała Wieś prowadzą wybitni Szefowie – Robert Ziemkiewicz, Szef Kuchni Pałacu Mała Wieś i Zbigniew Paluch, Szef Restauracji Stara Wozownia. Dlaczego warto wybrać restaurację Stara Wozownia? Szefowie Kuchni dbają o to, by dania z menu zachwycały koneserów niespotykanych połączeń produktów i zniewalały smakiem. „Co zostawimy w spadku naszym dzieciom? Dług publiczny a rozwój gospodarczy” to tytuł konferencji, która odbędzie się w sobotę 2 kwietnia 2011 roku w Restauracji Jazzownia Liberalna przy ulicy Jezuickiej 1/3 w Warszawie. Konferencja rozpocznie się o godzinie 11:00. Program konferencji: Godz. 10:45-11:00 Rejestracja uczestników Godz. 11:00 – Początek konferencji Godz. 11:15 – Dr Samuel Gregg Money, Deficits, Democracy, and the Devil: Our Economic Self-Deceptions Godz. 11:45 – Prof. Michał Wojciechowski Dług publiczny jako kradzież zuchwała Godz. 12:05 – Marek Łangalis Oddziaływanie szybkiego przyrostu długu dla Polaków Godz. 12:25-13:00 Dyskusja Godz. 13:00-13:30 Przepyszny lunch serwowany przez szefa kuchni Jazzownia Liberalna Godz. 13:30-14:30 Pokaz filmu „The Ultimate Resource” („Największe bogactwo”) w polskiej wersji językowej przygotowanej przez Fundację PAFERE. Godz. 14:30 Zakończenie konferencji UWAGA! Udział w konferencji jest płatny. Koszt uczestnictwa wynosi 40,00 zł płatny wyłącznie przelewem do 30 marca 2011 roku. Koszt lunchu wliczony jest w opłatę konferencyjną. Ilość miejsc ograniczona. Zgłoszenia proszę kierować na maila: pafere@ udziale w konferencji decyduje kolejność wpłat na konto. Wpłat prosimy dokonywać na następujący rachunek bankowy: Polsko-Amerykańska Fundacja Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego ul. Mickiewicza 16/12A, 01-517 Warszawa Volkswagen Bank Direct 33 2130 0004 2001 0409 4215 0001 Więcej szczegółów w załączonym pliku PDF Pobierz plik PDF…
866 views, 17 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from DoradcaSmaku: W dzisiejszym programie Doradca Smaku, szef kuchni Robert Sowa przygotował nie pieczonego indyka czy Perliczka z gruszkami i sosem z boczniaków | W dzisiejszym programie Doradca Smaku, szef kuchni Robert Sowa przygotował nie pieczonego indyka czy
Korwin jaki jest każdy widzi, ale i pan Rafał nie odbiega od pana Korwina dużo dalej. Lubie obydwu, ale i jeden i drugi wydaje mi się rościć monopol na prawdziwą prawicę. I to jest największy problem prawicy. Nie ma prawdziwej prawicy w Polsce poza UPRem. UPR to firma z tradycjami, która odmieniła życie intelektualne w tym kraju w stopniu, z którego sobie nawet UPRowcy do końca nie zdają sprawy. Polacy przez dziesięciolecia byli zatruwani przez PZPR z klerem do spółki marksizmem i nacjonalizmem. Naprawdę UPR wykonał tytaniczną pracę. Niepowodzenia wszystkich niby prawicowych partii dowodzą, jak jałowe intelektualnie są to środowiska. Jak niekomunikatywnym językiem operują. Tylko UPR przekazuje logiczne tłumaczenia rzeczywistości przez co atrakcyjne (żywe) intelektualnie. Ponad dwie minuty chwali UPR na wszystkie strony. Pozytywnie też odniósł się do Kongresu Nowej Prawicy. Jedynie pod sam koniec 2 sekundy o JKM: – „(…) łatwiej go lubić, niż na niego głosować”. I gdzie tu jakiś błazen widzi ośmieszanie? A może chodzi o te dwie babcie moherowe, które się uśmiechnęły? Bądźmy poważni. Ziemkiewicz sądzi, że „opinia publiczna” wywrze nacisk na Kaczyńskim, który wygra za 5 lat wybory wskutek totalnego kryzysu gospodarczego, który swoim kumoterstwem wywoła Platforma – no i ten nacisk załatwi reformy „oddolnie”. Oczywiście, Kaczyński miał wygrać w tym roku, ale wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że raczej trzeba będzie poczekać jeszcze z 4 lata… a czy prezes nie umrze wtedy ze zgryzoty przez ruskich, to nie wiadomo. chociaż on obawia się bardziej „widowiskowej” śmierci, bo wynajął sobie 3-4 pretorianów. Tak, Panie Rafale, doprawdy robaczkami jesteśmy, ale to chyba nie powód, by ciągle wspierać tę glizdę Kaczyńskiego? To jeszcze niech Ziemkiewicz wskaże SENSOWNĄ alternatywę. Ja takowej nie widzę. Nie ma żadnych podstaw sądzić, że PiS naprawi gospodarkę. Nie byli w stanie w czasie swoich rządów przeprowadzić nawet skromnego pakietu Kluski. Zamiast tego woleli zajmować się gierkami z Samoobroną… To w koncu panowie PO czy PIS czy PSL? Tylko krytyka i nawolywania do pokazania alternatywy przez innych czyli typowa spychologia. Pokazcie wy sami te alternatywe. Byle nie UPR z tym komicznym agentem JKM. Mam juz zajady i wiecej nie potrzebuje! Gwoli ścisłości… Korwin nie jest już w UPR od pewnego czasu, w którym to chyba ze 3 partie zakładał, rozwiązywał, czy też były rozwiązywane z mocy obowiązującego prawa… Jakoś tak… Panie Marko, mi chodziło o to, że nie ma obecnie żadnej alternatywy w Polsce dla JKM. Czy go ktoś lubi, czy nie (lub jego wypowiedzi), to żadna partia nawet nie zbliża się w poglądach gospodarczych do Kongresu Nowej Prawicy. Można oczywiście głosować na innych i w razie wygranej znowu się rozczarować. Pytanie tylko, czy właśnie o to w tym wszystkim chodzi, żeby się rozczarować? Były też nawoływania swojego czasu, żeby stworzyć, w którejś z dużych partii silną frakcję konserwatywno-liberalną. Ja się pytam, w jaki sposób to zrobić w przypadku wodzowsko prowadzonych struktur i ordynacji proporcjonalnej do Sejmu, które mamy w Polsce? Wystarczy jedna wypowiedź nie pomyśli prezesa i już się wylatuje. Takie rzeczy to można robić w USA, gdzie np. Ron Paul sprawia olbrzymie problemy dominującym od jakiegoś czasu neokonserwatystom. A mimo to nikt nawet nie myśli, żeby go usunąć. Stworzyć frakcję, żeby później siedzieć i milczeć lub dostosowywać się do dominującej linii partyjnej? To ja podziękuję. Jak razwiedka zrozumie, że rządzić Polską warto na własny rachunek czyli odpowiedzialność, to wówczas zezwoli na powstanie partyji konserwaliberalnej. Tylko jak ją do tego przekonać, jakie zastosować argumenty? I czy podzieli się władzą z takim ugrupowaniem? Bez złudzeń. Nie ma takiej możliwości. Do VVV ale wiesz że prawdziwe UPR tj. Stanisława Żółtka! Teraz to się nazywa Kongres Nowej Prawicy na plakatach też możesz widzieć Nowa Prawica!!! Ta jest Oryginalna! Panie Pawle nie rozwiązywał i zawiązywał ot tak sobie! ale musiał sam byłem tego świadkiem! A jakby Pan się czuł w momencie gdy ktoś komu Pan zawierzył okazał się nieuczciwy? Proszę Pana, nie znam aż tak dobrze kulisów. Wiem tylko, że pp. Witczak i Grodzki raczej nie powinni już zajmować się polityką. Natomiast to co działo się po Witczaku to była jakaś próba wyprowadzenia UPR na prostą i chyba rzeczywiście p. JKM w tych planach mógł stanowić pewną przeszkodę, gdyż partia z nim jako z czołową postacią od lat leciała w dół. Owszem, on jako JKM mógł dostać nawet 2-3 procent, ale UPR jako partia – ledwo 1 proc. Dlatego chodziło chyba o odświeżenie wizerunku partii. To zaś co robił potem p. Żółtek a sekundował mu p. JKM to była dziecinada, wręcz „mała dywersja”. Ale pal licho, bo w papierach prezesem nadal jest p. Witczak, a zatem los UPR nadal jest bardzo niepewny. A jeśli teraz znów ma być toczony spór, który UPR jest prawdziwy, czy UPR Jozwiaka czy KNP, to znaczy, że wracamy do przedszkola. Niech KNP zajmie się promowaniem siebie, a UPR promowaniem siebie a nie toczeniem kłótni, kto jest bardziej prawicowy, albo kto jest ten „prawdziwy”. Kto wie, może kiedyś drogi znów się zejdą dla dobra Polski, a nie pp. Żółtka, JKM czy Józwiaka. Paradoksalnie KNP jest w lepszej sytuacji niż p. Jozwiak, gdyż w przypadku tego ostatniego wciąż nie ma sądowego potwierdzenia, że jest prawowitym prezesem. A co, jeśli sąd przed wyborami orzeknie ,że preziem nadal jest p. Witczak? Czy np. wszystkie wyborcze dokumenty które podpisze p. Józwiak staną się z automatu nieważne? dużo logiki w wypowiedzi Ziemkiewicza…jeśli Nowa Prawica otrzymuje 0,5%poparcia mniej niż PPP…to znaczy że Pan JKM…albo dał ciała w tych wyborach albo mu nie zależało…Po drugie nie ma takiej kasty jak Palikot że go telewizja sondażami przez kuchnie przepycha…wiadomo gdyby sondaży publikowanych nie było W Polsce nastała by demokracja-prawdopodobnie…po 3ecie Pan JKM nie może twierdzić że są jedyną Prawicą w Polsce…za dużo intelektu za mało rozwagi…albo się chce bitwę wygrać albo nie…przykro mi że Polskie Elity są spychane na margines…a dorobkiewicze,chorągiewki i potiomkinowcy w Polsce mają coraz więcej do powiedzenia…I tu mam żal do Pana JKM,Jurka,całego PJN…UPR,etc…trzeba wiedzieć z kim się trzymać a kogo krytykować…a tak wygrywają i trwają Ci co zwykle…jesli Waszym zdaniem jest mieć rację a nie być nawet konstrukcyjną opozycją gratuluję…40%społeczeństwa lekceważy wybory gdyż ma taki wybór…czyli kłótnie kto ma prostszy nos i szlacheckie bardziej brwi…
. 152 465 9 27 29 95 286 339